czwartek, 29 października 2009

Wyklad na Universidad Nacional de Ucayali i kuchenka gazowa


Ach jacy my uczeni!:) Najpierw uczeszczemy na bardzo ciekawy wyklad taty Sidanthy na Uniwersytecie na temat wycinania lasow w Amazoni, i efektow na srodowisko a potem moi uczeni koledzy:) wykldaja na temat ekologicznej farmy, zdorwego zycia i wegetarianizmu...mlodziez jst calkiem zainteresowana, my z AMriska sluzymy jako rpzyklad turystow ktorzy chca ogladac jungle niezniszczona i czego naUCZYLYSMY SIE NA FARMIE HARRE KRISHNA, Z TEGO CO ZROZUMIALAM PO HISZPANSKU:)
a POTEM W RAMACH PREZENTU SLUBNEGO UDAJEMY SIE PO KUCHENKE GAZOWA, ACH POWInniscie zobaczyc radosc w oczach rodzinki a zwlaszcza Pani domu jak przyjechalis,my z maszyna pod ich drzwi, naprawde fajnie widziec jak ktos tak sie cieszy bo do tej pory..gotowali na takiej malej, dwa palniki ja w Dziemianach..a za goscine tyle dni za darmo i karmienie Nas to naprawde im sie nalezalo! Ok a teraz na basen znow...bo z tego goraca...
Mialam sie spotkac z Grazynka i Tomkiem w Limie jutro ale nie kupilismy biletow i dzis juz za pozno wiec niestety miniemy sie a jaka szkoda fajnie byloby sie spotkac w Peru, takie surrealistyczne ale moze uda mi sie dotrzec do Limy jak beda wreacc postaram sie bardzo.

poniedziałek, 26 października 2009

Pucallpa- basenik w hotelu

Dalej w Pucallpie, ale nocojemy w nowym domu, nie duzo czystszym tzn pajeczyny wszedzie bo nikt nie mieszkal tu od lat ale szczurow brak,i dosc tajmeniczo , mnostwo okurzonych przedmiotow, jak na strychu u babci!:) i wesola po raz kolejny podroz we 4 pod wiatr, jedna osoba tylem do kierowcy bo sie nie i miescimy inaczej!
Za to rozwazamy z Andreasem przeniesienie sie do hostelu bo Marsika ma mites...takie male na skorze co swedzi od zwierzakow mozna dostac, a spimy z nia na jednym lozku ja nie chce mites...no no no!
Za to ze mieszkamy w takich a nie innych warunkach pozwolilismy sobie na odrobine luksusu i cale przed polodnie w basenie w luksusowym hotelu , tak cieplo ze godzinami mozna siedziec w wodzie, za 5 zl kto by nie poszedl, no kto??
A no i karuzela wczoraj i lody:), jak dzieci...powrot do beztroskich lat!:)
I taka mala refleksja tego jak oni mieszkaja, bo np. tata Sidanthy jest porfesorem na uniwerytecie a tu casla rodizna 4 osoby w jednym pokoju, dwa lozka jedno dla rodzicow 2 dla siostry i umyslowo uposledzonego brata..i tak sobie zyja ale szczeze przy tym sa tak serdeczni i goscinni,ze az milo...znow wszyscy siedzimy przed domem na krzeselkach, by byl maly przewiew, rozmawiamy,spiewaja, organizuja nam wycieczke na jutro lodka by zobaczyc lokalne wioski w gore rzeki i zeby bylo taniej to jakis znajomy co ma dlug u pana domu, i tak to wszytko dziala...np. rodzice Sidanthy kupili kiedys sporo ziemi w okolicach Pucallpy a potem jak sie urodzil chory Kim braciszek to duzo czasu w szpitalach, nie mial kto tego pilnowac i najnolmajniej w swiecie ktos sobie na tej ich ziemi zamieszkal, tak po prostu i juz oni ni emoga jej traktowac jak swojej bo kto inny tam..takie male bezprawie ale tak to dziala niestety...
Wczoraj kuzynki opowiadaja mi kilka legend z jungli np o runa mulla- kon z glowa czlowieka w ktorego to zamieniaja sie osoby jak uprawiaja stosunki seksualne w rodzinie, taka osoba w nocy cialo jej zamienia sie w cialo konia...czyba jakos tak to bylo, i inna o chullachaqui, niby obronca dzungli ale tez kreatura co jak wejdziesz za gleboka to zmieni twoja droge powrotu tak ze sie gubisz i nie mozesz wrocic do domu...ciekawe, ciekawe
Albo ale to juz nie legenda tu w slodkiej wodzie tez sa delfiny - nazywaja sie bufeos, bardzo chce je zobaczyc!! moze jutro sie uda:)
A no i obysmy zdazyli udac sie do galeri Pablo Amarigo- artysta ktory tworzy pod wplywem ayalaski, nie wiem czy pisalam o tym wczesniej to lokalny lek, ale silny jak narkotyk, ktory mozna sporzyc u szamana i po ktorym ma sie rozne wizje i ponoc moze zmienic twoje zycie, jest halucynogenny...no nic duzo turystow sie na to decyduje ja pewnie sobie podaruje...chociaz kuszace...tylko pare godzin wymiotowania i oczyszczania ciela w ostrym tepie chyba nie dla mnie...hmm...