piątek, 31 lipca 2009

Zupa z LAPA


Ok czyli juz wiemy dalej chce chodzic do lokalnych knajp ale tylko tam gdzie sa lokalni ludzie bo jak jest lokalnie i tanio ale nie ma ludzi to STOP WARA ZAKAZ WSTEPU. Tania zupa..okazala sie dla mnie od razu nie smaczna po prostu i podejrzana..bo mimo ze tak tanio to tlumow brak a kolezance nawet smakowala do czasu gdy...nie znalazla w niej kurzej lapy z paluchami... chyba uwierzycie ze wszystko nieco Nam podeszlo...ja po miszaniu w mojej tez znalazlam kurza lape z paluchami...uj... ale spokojnie trzeba opanowac emocje..przenioslysmy sie do knajpki obok gdzie byl tlum lokalnych ludkow i zjadlysmu po prostu kurczaka ( tym razem udko nie lape) z frytkami za zl 5. Ale i tak nalezalo pojsc do baru i zabic zupe alkoholem. Dolaczamy do grupy w turystycznym klubie gdzie prubujemy Cuda Libre, miejscowy rum z kola, przynajmniej mocny wiec zabije lape...i potem za lokalna mlodzieza ruszmy do lokalnej dyskoteki..gdzie tancujemy np. lalala coco jumbo jajejaje...tak troche mi sie moga mylic literki. Duzo nie tanczylam bo po dzisiejszej drzemce na lodzi w pozycji nie sprzyjajacej plecom nie moge krecic glowa za bradzo zawsze cos...a rana na palcu od scyzoryka to sie powoli goi, tu wszytko sie powoli goi bo duza wysokosc, trzeba uwazac i sie nie ciac...tak madrosci to ja nie pisze o tej godzinie ( 11.57) jak na ta wycieczke i wysokosc to pozno, czas spac wiec.
Oglaszam konkurs jak pisac na miejscowa ludnosc bo: lokalsi to mi jakos nie milo brzmi, miesjcowe ludki za dlugo, rodowici mieszkancy za powaznie? Jakies pomysly?

Jezioro Titicaca- wyspa Amantan!
















Plyniemy na wyspe Amantan zeby na noc zostac z lokalna rodzinka...po drodze zatrzymujemy sie na jednej z 45 sztucznych wysepek na jeziorze Titicaca, jest..bardzo turystycznie, panie i panowie w kolorowych ubrankch, pokazuja jak zbudowana jest wyspa cos jak gabka pod spodem pozwiazywane razem a na to duzo lisci bambusa...i musza go co 3 miesiace wymieniac, podobnie jak bambus na domy i lodzie ponoc..ale i tak jest to dla nich tansze niz mieszkac na ladzie..., przebieraja nas w swoje stroje i probuja oczywiscie sprzedac wyroby utkane przez siebie, skusilam sie na male opakowanie na kartki.. bylo mnostwo super wyszywanek ale zakupy przed wyjadem...
A u lokalnej rodzinki, tym razem juz naturalna wyspa (okolo 3800 mieszkancow i 10 komun- w naszej 78 nmieszkancow)(nasz 14 osobowa grupa podzielona zostala na po 2-3 osoby i kazdy idzie do innej rodziny, nasz tata Esteban i jego zonka...gotuja na piecu glinianym w ktorym pala suchymi galakami i drzewem, nie ma swiatla,kafalek, sa swieczki , w toalecie (osobna chatka kolo domu)wody i swiatla brak...ponoc niektore rodziny maja elektrycznosc ale nawet wtedy uzywaja jej jedynie kiedy trzeba w celu oszczednosci...
My niestety mamy osobny pokoik z osobnym wejsciem i jedyne co zwiedzamy to kuchnia ( osobna mala chatka z tym piecem..bardzo zadymiona..) gdzie pomagamy obierac ziemniaki i zmywac naczynia!! do domu nas nie zaprosili wiec jak maja u siebie ??? pewnie biednie... No i to cale wydarzenie dosc wszystko turystycznie zoraganizowane...kazdy je u swojej rodziny mniej wiecej to samo, lunch zupaplus ziemniaki z serem halumni, obiad zupa plus ryz z plackami jak od babci (miesa podobno jest tu zadkoscia) , sniadanie nalesniki wieczorem np. dyskoteka:) w lokalnym budynku ( nasza mama mowi tak o 8 dyskoteka o 9 spac) i faktycznie 9.30 powrot hehe ale smiesznie znow przebrali Nas w lokalne ciuszki, bylo troche lokalnych tancow i lokalna muzyka ( nie mila dla ucha) potem spac rano sniadanko i z powrotem na statek plyniemy na pol dnia na kolejna lokalna wysepke. Ciekawe doswiadczenie ale widac, ze lokalsi a przynajmniej nasza rodzina traktuje to raczej jak dodatkowy zarobek (podarowali nam na chwile czapki za ktore potem nalezalo zaplacic, tylko 25 zl ale zawsze...)i jest srednio entuzjastyczna co do przybyszy z zagranicy( czyli Nas - Gringos). Sa sympATYCZNI I USMIECHAJA SIE ALE WIADOMO, TAK NALEZY PRAWDA, CO SIE IM DZIWIC MIEC DWA RAZY W MIEISACY KOGOS OBCEGO I ZAWSZE TEN SAM PROGRAM MOZE SIE ZNUDZIC NIE? Mimo to mily dzien i powrotna strona pare godzin spania na lodeczce, ja schOwalam sie po godzinie przed sloncem a mimo to dzieki okularom flaga polski na twarzy jest:)
Ok , idzem nasza grupa jak zwykle w restauracji a ja z kolezanka do lokalnej knajpki w Puno sie wybieramy gdzie za 1sol=1zl zjesz lakalna zupe...oby byla jak nasz krupnik;) a bo w lokalnej rodzince byla warzywna:)
A i wogle na tych wyspach nie ma psow i kotow ponoc zeby nie bylo halasu i bylo bezpiecznej za to na tez drugiej co bylismy na pol dnia to niektorzy mieszkancy sa malymi zdziercami tzn. najpierw pozuja do zdjec a potem wyskakuja z reka po napiwek, zwlaszcza dzieci i co nie dasz no dzas...troche dzis wydalam w zwiazku z tym...i nie mialabym z tym problemu ale niektore dzieci byly trak nachalne ze szly za taba z wyciagnieta reka i krzycza "propina" "napiwek" i wtedy odechciewa Ci sie robic zdjec...A i jeszcze jedna ciekawpostka tu mezczyzni sa tkaczmi..i od tego jak tkasz:) zalezy Twoje powodzenie u kobiet wiec jak czapka krzywa i lamy nie rowne...zostaniesz kawalerem...
pozdrowionka z Peru!!!!

środa, 29 lipca 2009

La Paz- wielki chaos
















Kurcze, juz sama nie wiem czy Ci ludzie sa tacy szczesliwi te panie ze straganikami to siedza tam od rana do wieczora az sie zaczyna robic ciemno...a halas taki,ze w koncu i mi zaczal przeszakdzac, nie ma taksowki ktora przejechalaby obok ciebie obojetnie bez trabniecia..na wszelki wypadek jakbys jej nie zauwazyl...chociaz jedzie 1 metr od Ciebie..pewnie jej nie widzisz a bardzo chcesz ja zlapac...denerwujace...dzis zwiedzamy muzeum Koki ( duzo ciekawych informacji- np. ze od kiedy produkcja kokainy zostala zakazana przez konwencje Genewska w 1961 Boliwia i Peru bardzo zubozaly i ze liscie koki wcale nie sa szkodliwe( co najwyzej dla zebow jak uzywasz ich przez lata..) ale podnosza poziom enrgii ciut wiec w muzeum skosztowalismy listkow z popiolem...gozkie kurcze..)i ze przecietny pracownik kopalni w Potosi wydaje srednio 15% swojego dochodu wlasnie na liscie koki zeby dac rade pracowac... I ze w kopalniach rocznie spozywa sie tyle lisci koki ile kosztowaloby 450kg zlota, niezle...w wiejskich rejonach ponoc ponad 80% mezczyzn i 70% kobiet zuje liscie!!
I znow sie obrzeramy..az w koncu mi troche zaszkodzilo, a dzis dojechalismy do Peru!! a jutro jedziemy na wyspe na jeziorze Ticitaca i spedzimy dzien i noc z lokalna rodzinka..superowo nie moge sie doczekac!:)mam nadzieje,ze brzuszek wyzdrowieje, kazali sie napic herbatki z koki...lepsza w smaku niz liscie!!
A po drodze zatrzymalismy sie kolo run Tiwanaku kto chce moze zwiedzac ja robie sesje zdjeciowa z dzicmi na torach! Sa bardzo zadowolone z cukierkow zwlaszcza:)

poniedziałek, 27 lipca 2009

La Paz











28.07.09- Najwyzej polozona stolica na swiecie, La Paz! Duzo ludzi, pelno samochodow ktore jezdza jak chca i niemal bez przerwy trabia, autobusy z ktorych sprzedawcy biletow wykrzykuja miejsce docelowe, mnostwo pan na ulicach lub z rozlozona szmata i na niej towarem, lub z wuzeczkiem albo w sklepikach wielkosci 1/10 naszego kiosku sprzedajace wszystko poczawszy od husteczek higienicznyhc, przez roznego rodzaju potrawy, owoce, ubtrania bo karty do aparatu...chals, har,mider, totalny haos. Ulice szare, ludzie dosc kolorowi zwlaszcza kobiety poubierane w tradycyjne stroje z przeiweszona przez ramie tradycyjna kolorowa husta. Ale oni tu nie lubia jak bierze sie ich zdjecia, trzeba z urycia bo jak sie zapyatasz to zwykle jest absolutne nie albo zdaza sie zaplac i wtedy mozesz, to juz lepiej....ostrzezono nas ze to jedno znajniebezpieczniejszych miejsc wiec nienosze Nikona a zreszta trzeba uszanowac prywatnosc tubylcow. Tanio, gdyby nie to ze mam ograniczony bagaz bylby tu szal zakupowy, prezenty dla wszystkich ale..musze sie powstrzymywac. Za to jedzenie w hotelu i gotowanie samemu byloby grzechem za sniadanie, lunch i obiad jak jesz z lokalsami co zaczelismy robic od dni paru ( nie chce wiecej chodzic na pizze..bez sensu) mona sie wiec najesc za 5usd, kolo 15 naszych zlotych...w tym wliczone tez jakies przekaski czy slodkosci w ciagu dnia!! Dzis zjadlam na obiad bulke z miesem za 2 boliwianoc (1usd=7 boliwianos) Jest tak tanio. Paru osobom jednak z grupy lokalne jedzonko zaszkodzilo albo to albo choroba wyskosciowa, trzeba uwazac, wskazana mala kosumpcja alkoholu, male porcje ( nie da sie) i pic duzo wody!!
W La Paz poki co wloczymy sie po ulicach, marketach,ciekwych pare stoisk tak zwany "market czarownic", no ktorych mnostwo herbat, ziol, lekow dobrych na wszystko, figurek majacyhc znaczenie, naszyjnikow, olejkow, i szkieletow malych lam...ktore ludzie zakopuja przed domami na znak pokoju z duchami i dla matki ziemi...jemy z lokalsmi, dzis wyskoczylam rano na sok ajo de maize- sok z kukurydzy i placka...musialam przyjsc z wlasnym kubkiem bo Pani nie mila dla mnie takiego comoge wziac na wynos, ma pare szklanek i dzieli je miedzy klientami..jak akurat nie ma to poczekaj zaraz ktos skonczy:) mielismy dzis nadzieje ze uda Nam sie odwiedzic slawne z korupcji wiezienie, ktore znajduje sie w srodku miasta San Pedro Prison, ale jakis czas temu jakis turysta ktoremu udalo sie zorganizowac zwiedzanie nakrecil madry filmiki ktore zamiescil na youtube i teraz mozliwosc zwiedzania jest bardzo ograniczona. Ponoc wycieczek nie organizuja ale jak siedzisz na skwerku przed i cierpliwie czekasz to jest kobieta ktora Cie znajdzie i za odpowiednia odplata wprowadzi do wiezienia ale brzmi raczej srednio bezpiecznie... Bylo takie wydazenie, ze podczas zamieszek paru turystow utknelo w wiezieniu na jakis czas bo z zamiesznia nie mogli ich odroznic od wiezniow...ponoc korupcja jest do tego stopnia, ze jak masz duzo siana to mozesz zaplacic za cele z luksusami a jak jeszcze wiecej to nawet za dodatkowa cele dla bliskich, zeby byli blisko a jak nie masz kaski...malo prawdopodobne ze przetrwasz...smutne. Mamy w autobusie ksiazke o San Pedro chyba czas do niej zajrzec.
Jako ze ulokowali nas tu w apartamentach a miasto noca nie wskazane lazic turystom to organizujemy sobie wieczorki filmowe, ale dzis chyba czas na folkowa muzyke...wybieram klub z lokalnymi ludkami...ide moze uda sie kogos wyciagnac!