czwartek, 26 listopada 2009

Copacabana- Wyspal slonca, Isla de SOl!!







Takie sliczne miejsce na ziemi, wyspa z slonca na jeziorze Titicaca z ktorej widac mniejsza wyspe ksiezyca!!Znow witajcie panie w oryginalnych stojach, z dlugimi warkoczami, osiolki i swinki!
Razem z poznanymi w autobusie Benem, MArta- super laska w koncu ma polskie korzenie i Jamesem, koles co zwiedzil chyba caly siwt lokujemy sie w hosteliku zaraz przy plazy zeby duzo nie chodzic z plecakami co wiaze sie z tym ze w poblizu nie ma nic,do wioski trza sie wspiac 20 min pod gore...nie relaks...z takim widokiem! wiec kolacja o 8 i spac alesmy sie wyspali i trzeba bylo jechac tak daleko.. a w poniedzialek wybieramy sie na trekking na druga strone wyspy...nie da sie slowami opisac widokow, choc troche jak plaze w Grecjii ponoc( MArta pol greczynka) , tak nawet w przewodniku napisane , i cicho spokojnie, prawie wogle ludzi nie ma, tylko na plazy natrafiamy na gromade dzieci ktore maja akurat przerwe w szkole i rzucaja sie na nas czy mamy cukierki, niestety nie mamy...dalam malej dziwczynce sminke pomadke sie cieszyla, i wszyscy nawet chlopcy chcili sie pomalowac;)
Podczas mojej podrozy powoli przestaje kierowac sie przewodnikiem, nie biegam po muzeach, nie pcham sie koniecznie zeby zobaczyc opisane ruiny...na wyspie sa ponoc jakies ale kompletnie je zlalismy, podziwianie widoczkow w zupelnosci wystarczylo!no wlasnie rozkoszuje sie atmosfera po prosu, pejzarzem, kultura i czasem z nowo poznanymi ludzmi..lepiej tak na spokojnie niz koniecznie wszystko zoabczyc i sie spieszyc...mam czas w koncu...;)
Na drugi dzien po powrocie z wyspy, pizza i oni rano ruszaja do La PAz, ja zakupy..switeczne;) i ponaje kolesia co robi bizuterie i ja sprzedaje na ulicach, wchodzimy w uklad jak mu zaplace za bilet to mnie nauczy nowych patentow..no chyba ok wymiana i jak moge komus pomoc. Ale na granicy niezle sie zdziwilam Carlos wogle bez paszportu podrozuje i podczas gdy wszyscy obcokrajowcy grzecznie melduja sie strazy granicznej pierw w Boliwi potem w Peru on sobie spokojnie czeka przed wejsciem..i nikt nic nie sprawdza, koles przekroczyl granice tak po prostu spacerkiem sie przeszedl..dobre.
Dzis w nocy autobus do Cusco, pare dni hostelik i 30 zaczynam kurs jogi i trzeba wymyslic plan gdzie swieta..kilka pomyslow ale ze plany tu ciagle ulegaja zmiania zobaczymy...

wtorek, 24 listopada 2009

Welcome back Boliwia!

Spontan, doejchalkam dize do BOlivi i wybieram sie na wyspa de Sol, poznalam wlasnie przed chwilka 3 samotnych podroznikow i jedziemy razem, chyba bedzie wesolo!;)

poniedziałek, 23 listopada 2009

Znow nie tam gdzie chcilaam, jutro Boliwia!

W niedziele postanowilam ze zabieram sie z Limy, Andres pojechal, Siantha tez wiec i ja sie rusze, chcialam do Cuzco zostawic tam rzeczy przed kursem jogi i ruszyc do Bolivi coby przedluzyc wize. W autobusie siedzialam kolo najmilszej pani co prawie nic nie slyszala wiec musialam krzyczec i cala noc przykrywala mnie kocem i karmila ciastkami, a w polowie drogi dosiedli sie 3 turystow i z kad tu kolejna niespodzianka, dwie Polki i Peruwianczyk, fajnie znow po polsku!;) ale...autobus nie pojechal odpowiednia trasa bo byly stajki i sluzsza droga jechal przez puno, ja dopieoro po godzinie zorientowalam sie ze przeciez to z Puno do Bolivi mam jechac wiec szybko w jakiejs wiosce wysiadka i busik z powrotem do Puno, no to jedna nocka tu i jutro znow Boliwia a wogle nie myslalam ze tu jeszcze wyladuje...
A to tak dla niewiedzacych bo chyba na swieta nie dotre, zabraklo mi czasu na jeszcze pare krajow i z tad ta zmiana planow i wznowienie wizy...