poniedziałek, 18 października 2010

Weekend nad oceanem









Tata Andresa dostal w prezencie w weekend w luksusowym hotelu w Puerto Vallarta...ale z dobrego serca postanowil oddac prezent synowi..dobry tatus;)...to jakies 4 godzinki od Guadalajary i na dodatek w jungli wiec nie tylko moja ulubiona jungla, palmy, zielono ale i ocean;), wysmienita mieszanka.
Wiec Puerto Vallarta okazalo sie bardzo turystycznym kurortem nadmorskim, owszem ladnie ciekawie...tylko duzo za wczasowiczow wszedzie, duze wysokie budynki i hotele zaslaniajace nieco ladny krajobraz... ale woda ciepla jak zupa;) w niedziele za to udalo mi sie wyciagnac Andresa do mniejszej, nieco bardziej dzikiej ale tez juz sparzonej turyzmem Sajulity...tu bardziej nam sie podobalo, male miasteczko surferow, fale, palmy w krajobrazie;), quichole´- (jedna z tutejszych kultur, zamieszkujaca tereny blisko Vallarty i tu sprzedajaca swoje wyroby, glownie prace zlozone z setek malych koralikow poprzyklejanych na wosk)...taki maly Meksykanski raj;)
A CI panowie na pierwszym zdjeciu co zjezdzaja na linach z pala nad glownym deptakiem to sie zwa Voladores de Papantla i wykonuja swoj slawny taniec ceremonie,rytual, ktory polega na tancu podczas zjezdzania z 30 metrowego pala. Czterech uczestnikow w tradycyjnych strojach przyczpieni do lin zjezdzaja na dol podczas gdy piaty tanczy na czobku pala grajac przy tym na flecie lub bebnie. Nawiazujac do mitu taniec ten zostal stworzony by uprosic bogow o koniec suszy.Calkiem spektakularne widowisko!
http://www.youtube.com/watch?v=DNn_YC1TGno&feature=fvst