środa, 3 lutego 2010

Calca mala akcja harytatywna!






Dzis pojechalam rozdawac prezenty za uzbierane pieniazki co kupilam dla dzieciakow i jedzonko dla poszkodowanych w powodzi.
Zupelnie przypadkowo spotkalam wczoraj pewna pania w sklepie bo sie pytalam znajomego gdzie najlepiej jechac i ona na to ze jest z Calki i ze tam bo tam poszkodowanych duzo a pomocy malo..wiec ok..umowilysmy sie dzis na 9 i w droge..
Faktycznie kurka,na poczatku miasta w poblizu rzeki to pola pozalewane, domy poburzone, woda zrobila harmider,ludzie mieszkaja w namiotach...jedza razem co ugotuja w wielkich garach, dziela sie wszytkim..
Rzucili sei na NAs, postanowlysmy jedzenie dac na wspolna kuchnie ale zabawki ubrania to sie normalnie rzucili...no nic przynajmniej widac bylo ze sie ciesza a co najdziwniejsze najwiecej ludzi wyciagalo rece i dzieci po szczoteczki do zebow...kurcze moglam wiecej zakupic...ale oby chociaz to co dostali dobrze i sluzylo...a pomocy im trzeba duzo duzo wiecej...ale coz dobrze sie czuje pomagac innym, tylko czy to nie jest w takim razie torche samolubne..pewnie tak ale dobrze tak samolubni badzmy;)