poniedziałek, 17 maja 2010

Co mozna robic w weekendy z Santiago...



















Kurcze zimno sie robi, basenu na gorze uzywac sienie da, na szczytach gorskich dookola widac juz sniegniedlugo to bedzie pewniemozna na nartachjezdzic.niestety juz mnie na to nie stac.ale jest pare innych weekendowych opcji...
Zaczynamy:
- Valparadiso- miasteczko nad morzem jakas godzinke od Santiago, moze pamietacie bylam tam na poczatku mojej wycieczki, w pierwszym tygodniu Amerykanskiej przygody i juz wtedy mi sie podobalo..tylko bylam spanikowana ze nas okradna, plecak z przodu, wracamy przed zmierzchem...hehe az sie z siebie smieje jak sobie przypominam, hehe.no i biedna Ewcia przepraszam mocno bo z tego calego strachu mojego nieposzlysmy wtedy do najciekawszej czesci tzn cerros-wzgorz z graffiti..tym razem spalismy tam wlasnie by ranomoc sie przechodzic po omalowanych uliczkach, i tak nam sei spodobalo ze pojechalismy dwa weekendy w rzedy..ten drugi miala byc Mendoza Argentyna ale nie udalo sie..wiec koeljny super weekend w Valparadiso i odwidziny podliskij plazy z duzym deptakiem Villa de Mar...
- Harre Krsihna- no wiec od sierpnia mnie sledzi ten ruch, ale mozna tez isc np.. na niedzielny harinam po ulicach miasta ( torche sie wstydze ale nikt mnie tu nie zna to poszlam dwa razy i dzwonilam dzwoneczkami z nimi co mi tam hehe), czyli grac i spiewac z dewotami kryszny albo jak czasem akurat jest to udac sie w okolice pieknych andow na kemping farme Harre Krishna na muzyczny festiwal i spotkac guru spirytualnego..no ok ok , ja tak sama z siebie to nie wiem czy bym jezdzila, pieknie przepieknie bylo ale przemazlismy w nocy..i z tad moj niekonczacy sie kaszel ale moj Andres sie wlasnie w ten weekend zainicjowal...w sumie to duzo rzeczy popieram w tym ruchu, ludzie sa piekni i bije odnich cieplo i dobro a i idea w wiekszosci...do mnie przmawiaja.osobiscie sie nie pisze ale jak mu odpowiada to prosze bardzo...jest pare kwesti spornych ale jakos szukamy kompromisu...ale jakby co to nowe i mie mojego chlopaka Paramvioma...czyli sluga i opiekun uniwersu...czy jakos tak...albo udac sie na konferencje guru ktory akurat odwiedzal Chile, ciekawe rzeczy mowi facen nawet calkiem do rzeczy na temat srodowiska, problemow globalnych...
-muzea- mozna sie ukulturalniac i wybrac z kolezankami na dizen muzeow, polecam niedizele bo w wielu wstepy wolne ale nie polecam okresu po trzesieniu bo prawie wszytkie muzea w starych budynkach i sie pozawalaly i restauruja teraz..chyba zle to slowo napisalam ale serio niewiem jak..?
- pomoc po trzesieniu- mozna ruszyc z pomoca ofiarom trzesienia, w Chile jest teraz akcja by w ciagu ilus tamtyogni wybudowac ile tam tysiecy tymczasowych domow, materialy sas ale rak do roboty brakw iec biora wolontariuszy, Reg dostala e¡maila z uczelni ze szukaja na ten weeeked wiec sie wybralysmy, powiem Wam ze robota nie latwa ale mam male pojecia jak wybudowac dom, u nas to by byl letniskowy a dla nich bedzie przez dlugo wierze mieskzalny, budowalismy dla rodiznki parka z coreczka, ale lepsze to niz mieszkac u kogos prawda..nie zdazylismy wmontowac drzwi i okien ale jakos sobie poaradza, w kazdym razie uczucie dobre i w koncu ruszylam szanowna bo myslalam o tym juz od dlugiego czasy tylko len sie wkradl..
- i praty na 25 pietrze, jako ze mieszkamy w super buzdynku to jak ktos chce party zrobic to u nas na dachu, wiec koelznaki ANdresa mialy urodziny czy grill to u Nas ...ostatnie urodziny to godziny lepienia sushi.nauczylam sie ale nigdy Was nie zaprosze na wlasnorecznie robione sorki...we 3 3 godziny lepilysmy no i smaczne smaczne bylo ale od tego sa skelpy tak sobie mysle, podobnie jak z pierogami hehe