piątek, 31 lipca 2009

Jezioro Titicaca- wyspa Amantan!
















Plyniemy na wyspe Amantan zeby na noc zostac z lokalna rodzinka...po drodze zatrzymujemy sie na jednej z 45 sztucznych wysepek na jeziorze Titicaca, jest..bardzo turystycznie, panie i panowie w kolorowych ubrankch, pokazuja jak zbudowana jest wyspa cos jak gabka pod spodem pozwiazywane razem a na to duzo lisci bambusa...i musza go co 3 miesiace wymieniac, podobnie jak bambus na domy i lodzie ponoc..ale i tak jest to dla nich tansze niz mieszkac na ladzie..., przebieraja nas w swoje stroje i probuja oczywiscie sprzedac wyroby utkane przez siebie, skusilam sie na male opakowanie na kartki.. bylo mnostwo super wyszywanek ale zakupy przed wyjadem...
A u lokalnej rodzinki, tym razem juz naturalna wyspa (okolo 3800 mieszkancow i 10 komun- w naszej 78 nmieszkancow)(nasz 14 osobowa grupa podzielona zostala na po 2-3 osoby i kazdy idzie do innej rodziny, nasz tata Esteban i jego zonka...gotuja na piecu glinianym w ktorym pala suchymi galakami i drzewem, nie ma swiatla,kafalek, sa swieczki , w toalecie (osobna chatka kolo domu)wody i swiatla brak...ponoc niektore rodziny maja elektrycznosc ale nawet wtedy uzywaja jej jedynie kiedy trzeba w celu oszczednosci...
My niestety mamy osobny pokoik z osobnym wejsciem i jedyne co zwiedzamy to kuchnia ( osobna mala chatka z tym piecem..bardzo zadymiona..) gdzie pomagamy obierac ziemniaki i zmywac naczynia!! do domu nas nie zaprosili wiec jak maja u siebie ??? pewnie biednie... No i to cale wydarzenie dosc wszystko turystycznie zoraganizowane...kazdy je u swojej rodziny mniej wiecej to samo, lunch zupaplus ziemniaki z serem halumni, obiad zupa plus ryz z plackami jak od babci (miesa podobno jest tu zadkoscia) , sniadanie nalesniki wieczorem np. dyskoteka:) w lokalnym budynku ( nasza mama mowi tak o 8 dyskoteka o 9 spac) i faktycznie 9.30 powrot hehe ale smiesznie znow przebrali Nas w lokalne ciuszki, bylo troche lokalnych tancow i lokalna muzyka ( nie mila dla ucha) potem spac rano sniadanko i z powrotem na statek plyniemy na pol dnia na kolejna lokalna wysepke. Ciekawe doswiadczenie ale widac, ze lokalsi a przynajmniej nasza rodzina traktuje to raczej jak dodatkowy zarobek (podarowali nam na chwile czapki za ktore potem nalezalo zaplacic, tylko 25 zl ale zawsze...)i jest srednio entuzjastyczna co do przybyszy z zagranicy( czyli Nas - Gringos). Sa sympATYCZNI I USMIECHAJA SIE ALE WIADOMO, TAK NALEZY PRAWDA, CO SIE IM DZIWIC MIEC DWA RAZY W MIEISACY KOGOS OBCEGO I ZAWSZE TEN SAM PROGRAM MOZE SIE ZNUDZIC NIE? Mimo to mily dzien i powrotna strona pare godzin spania na lodeczce, ja schOwalam sie po godzinie przed sloncem a mimo to dzieki okularom flaga polski na twarzy jest:)
Ok , idzem nasza grupa jak zwykle w restauracji a ja z kolezanka do lokalnej knajpki w Puno sie wybieramy gdzie za 1sol=1zl zjesz lakalna zupe...oby byla jak nasz krupnik;) a bo w lokalnej rodzince byla warzywna:)
A i wogle na tych wyspach nie ma psow i kotow ponoc zeby nie bylo halasu i bylo bezpiecznej za to na tez drugiej co bylismy na pol dnia to niektorzy mieszkancy sa malymi zdziercami tzn. najpierw pozuja do zdjec a potem wyskakuja z reka po napiwek, zwlaszcza dzieci i co nie dasz no dzas...troche dzis wydalam w zwiazku z tym...i nie mialabym z tym problemu ale niektore dzieci byly trak nachalne ze szly za taba z wyciagnieta reka i krzycza "propina" "napiwek" i wtedy odechciewa Ci sie robic zdjec...A i jeszcze jedna ciekawpostka tu mezczyzni sa tkaczmi..i od tego jak tkasz:) zalezy Twoje powodzenie u kobiet wiec jak czapka krzywa i lamy nie rowne...zostaniesz kawalerem...
pozdrowionka z Peru!!!!

2 komentarze:

  1. Siwa, ładna z Ciebie Indianka ;) pzdr z Lubina

    OdpowiedzUsuń
  2. HEJ DZIEKI EWCIA A JAK U CIEBIE?? bUZIA OD CIOCI DLA KAZICZKA!

    OdpowiedzUsuń