niedziela, 21 lutego 2010

Ostatni dzien w Peru..auu...




Ten kraj jednak moze mnie cigle jeszcze zaskakiwac...dzis podcielam wlosy za 2sole=2 zlote...nie bylo tu super profesjonalne ale chociaz pan rozczesal moje koltuny..
No wiec postanowilam ominac slawne plaze turystyczne Peru jak Mancora, Piura i ruszylam do wspomnianego wczoraj San Igancio...
I pieknie moja ulubiona strefa klimatyczna, brew jungli;)
W agencji turystycznej odradzili ta droge bo mnie wytrzesie ale bez przesady, lokalni ludzie daja rade to i ja dam...ale faktycznie gringo to tu brak, jedna parke w hostelu spotkalam moze jutro razem pojedziemy do Ekwadoru...ale poza tym sami miejscowi..ale sie dzieci ciesza jak aparat wyciagam to dla nich nowosc pewnie;) leca i sie smieja, fajowo...
Szkoda mi troche wyjezdzac ale tak se mysle ze po przekroczeniu granicy to pewnie nic sie nie zmieni...oprocz waluty na usd wEkwadorze..mam nadzieje ze dalej bedzie pelno takich pysznych owocow!!ach te mango no rozplywaja sie w buziulce...

1 komentarz:

  1. A mi sie cos wydaje, ze Ekwador spodoba Ci sie jeszcze bardziej...
    Pan rozczesywal koltuny? hmmm... dredy se robisz czy co?;)

    OdpowiedzUsuń